29-03-2024 07:07 LEGENDA O SŁONIACH, KTÓRE ZAKOCHAŁY SIE W LNIE W październiku Dom Kultury ogłosił ogólnopolski konkurs literacki, którego zadaniem było napisanie Legendy o Radwanickich słoniach. Cel konkursu skupiony był na zachowaniu i promowaniu niematerialnego dziedzictwa regionu oraz popularyzacja historii Gminy Radwanice. Zadanie realizowane było w ramach programu projektu pn.: „Rozwój oferty kulturalno-edukacyjnej na terenie Gminy Radwanice i Zagłębia Miedziowego poprzez utworzenie nowoczesnego Domu Kultury w Radwanicach” Dzisiaj możemy cieszyć się piękną legendą, stworzona właśnie dla nas, której autorka jest Pani Marta Kowalska, mieszkanka gminy Radwanice. Poniżej przedstawiamy jej treść. Koniecznie przeczytajcie:) Za siedmioma górami, za siedmioma lasami, u stóp Wzgórz Dalkowskich rozległo się pytanie: - Mamo, a jak to się stało, że zamieszkaliśmy akurat w Radwanicach? - Wiesz Kubuś, to długa historia. – powiedziała mama i zaczęła snuć opowieść. Wszystko dzięki babci Tereni i dziadkowi Zdzisiowi. Dawno, dawno temu babcia z dziadkiem uciekali przed złymi ludźmi. Przemierzali wiele kilometrów w poszukiwaniu miejsca, gdzie mogliby rozpocząć szczęśliwe życie. Szukali naprawdę wyjątkowej okolicy. Pewnego poranka wyszli z gęstego bukowego lasu i natrafili na zakole niewielkiej rzeki. Tuż za nią znajdował się nieduży park, a samym jego środku stał przepiękny pałac, do którego prowadziły aż cztery drogi. Właścicielem majątku musiał być dobry gospodarz, bo całe obejście było zadbane, a ludzie pracujący w okolicy – uśmiechnięci i zadowoleni. Przechodząc przez kolejną rzekę zauważyli całe połacie pełne wysokich, błękitnych kwiatów. W powietrzu unosił się zapach wiatru, deszczu i pola. Tak pachnie len. Oczarowani kwitnącymi roślinami postanowili tu pozostać i sprawdzić czy to będzie ich miejsce na ziemi. W centrum miejscowości znajdował się jeszcze piękniejszy pałac, jak ten poprzedni. Otaczał go park z wysokimi drzewami, mnóstwem ścieżek spacerowych i niewielkim stawem, w którym pośród lilii wodnych pływały kaczki i łabędzie. Obok znajdowało się ogromne gospodarstwo, w którym hodowano najlepsze bydło w okolicy. Cała gmina była bogata, a ludzie szczęśliwi. Dobrze im się tu żyło, a mieszkańcy dbali i o nich – przybyszów z daleka. Niestety pewnego dnia nadciągnęła wojenna zawierucha, po której okoliczne pałace zostały okradzione i obrócone w gruzy, mieszkańcy wypędzeni, a w ich miejsce przybyli nowi. Babcia z dziadkiem uciekali, ale przerażeni zatrzymali się w centrum Radwanic i… zamienili się w posągi. Byli zakochani w tym miejscu z jednej strony otoczonym wzgórzami, porośniętymi bukowymi lasami, a z drugiej – otwartą przestrzenią aż po horyzont, na którym przy ładnej pogodzie majestatycznie królują Karkonosze. Dlatego obiecali sobie, że zrobią co w ich mocy, aby cała gmina dalej mogła wieść szczęśliwe i dostatnie życie. Gdy miejscowość zapadała w sen – znów odzyskiwali zdolność poruszania się i doglądali gospodarstw, ale przede wszystkim upraw lnu, bo to te niepozorne błękitne kwiatki sprawiły, że się tu osiedlili. Spacerując po polach zrywali koszyczki z nasionami dojrzałych roślin i rozsiewali w różnych miejscach – tak je uwielbiali. Kiedy już skończyły się wolne pola do obsiania – zaczęli wrzucać nasiona do przydomowych ogródków. Zauważyli, że w każdym obejściu, gdzie w kolejnym roku zakwitł len, zaczęło się lepiej powodzić. Więc zakradali się co noc do kolejnych gospodarstw i rozsiewali len. Najpierw w Radwanicach, a potem w okolicznych miejscowościach. Pracowali wytrwale przez wiele lat, ale któregoś dnia już nie mieli siły w nocy ruszyć w swój codzienny obchód i tak pozostali już trwając jako posągi. Ich starania jednak nie poszły na marne, bo z roku na rok mieszkańcy mieli coraz lepsze plony, powstawały nowe gospodarstwa i zakłady. Nie zmarnowali danej im szansy. Wieść o dostatniej i szczęśliwej gminie rozniosła się na okolicę, a ich posągi stojące w centrum jak i przetwórstwo lnu – rozsławiły Radwanice w całym kraju. Nagle rozległ się głośny dźwięk. Kuba aż podskoczył. Okazało się, że to klakson przejeżdżającego przez centrum miejscowości samochodu. - Mamo! Ale miałem dziwny sen… - powiedział zaspany Kuba. - Śniło mi się, że pytałem się o to jak się znaleźliśmy w Radwanicach, a ty opowiedziałaś mi historię o babci i dziadku, którzy uciekali przed złymi ludźmi… - Wiesz Jakubek, to wcale nie był sen. – powiedziała mama, gładząc trąbą delikatnie główkę synka. - Dziadek Zdzisiu i babcia Terenia naprawdę uciekali przed złymi ludźmi. Udało im się uwolnić z objazdowego cyrku, gdzie o wiele częściej niż oklaski, dostawali razy od treserów. Długo błądzili, zanim znaleźli szczęście w Gminie Radwanice. Nie zdążyłeś ich poznać, ponieważ odeszli tuż przed twoimi narodzinami. Ale jak sam mogłeś się przekonać we śnie – już zawsze będą blisko. – Babcia z dziadkiem wiedzieli, że będziesz dzielnym słoniątkiem – dodał tata. - To oni wybrali dla ciebie imię na cześć najstarszej i najciekawszej historycznie miejscowości w gminie. Wiesz, że w Jakubowie swoje grodziska miało pradawne polskie plemię Dziadoszan? Na wzgórzu w lesie stał zamek, a źródełko u stóp kościoła słynie z cudów? Pałac z parkiem należał do najpiękniejszych w okolicy. - A wasze imiona – dopytywał się Kuba – skąd się wzięły? - Mama Buczynka ma imię na cześć nieistniejącego pałacu z Buczyny. – krótko podsumował tata Radwanek - A ja – tego w Radwanicach. I tak jak wcześniej dwie figury słoni, tak teraz trzy – Buczynka, Radwanek oraz najmniejszy Jakubek stoją w centrum Radwanic, aby otaczać całą gminę opieką. Kiedy trzeba – zakradają się nocami do gospodarstw i podrzucają nasiona lnu, aby mieszkańcom niczego nie brakowało. Historia słoniowej rodziny przekazywana jest z pokolenia na pokolenie, aby przypominać wszystkim, że zawsze warto stać na straży szczęścia i troszczyć się o historyczne dziedzictwo, bo w nim jest siła i nadzieja dla kolejnych pokoleń.